10 gru 2012

oliwki






















po dłoniach wpełzają do ust
zielone i fioletowe
moje słodycze
wieczne

skąd możecie wiedzieć że tak długo tęsknię
przedzieram się przez skręcone zwoje
na wapiennej opoce pnę się
ku słońcu

Kochanowski miał wybór – siedząc w kąpieli lipowej
zamyślił południe ostawić
a ja z tym południem dostoję - dojrzeję
w świetlistej podróży z oliwnej Toskanii do siebie

doniesie się zapach złocistej kropli aż do wysoczyzny polskiej
odczuwam - łatwiej wodzić palcem poza marginesem
gdy mnie zamęt wypełnia
po brzegi

nie odpuszczam sobie
oliwkę po oliwce dodaję na reumatycznej porębie
w czytelni na Koszykowej u Brahmsa na koncercie
wchodząc między ciechocińskie tężnie – słony wiatr

smakuję miąższ zębem - niebo w gębie
Chianti diablo czerwone – symfonia heroiczna we krwi
piszę bo słyszę poematy gdy wypręża się konar
w chwili nasycenia

___________________________
Napisał Grzegorz Trochimczuk
Ilustracja: Van_Gogh_The_Olive_Trees
Warszawa, 30 listopada 2012