13 gru 2016

patrzcie: na klombie Bomba

w płóciennej torbie
w różowych astrach

stoicie zapatrzeni w centrum
tyka serce miasta

skrywa agonię
pośród miejskich pokus
fokus zbliża peryferie do ostateczności

mademoiselles w zielonych kapeluszach
gentelmen w prążkowych garniturach
matrony pariasi prałaci pejsaci
biali czarni kolorowi synowie Allaha
naturalnie odchodzili w łagodnych porankach
przy chórach niedzielnych
w wieku podeszłym

na skrzyżowaniach
astma uczulenie na insekty zaćmy
wykręcony w reumatycznym stawie palec — strach
na przyciętej trawie

pierwszemu napotkanemu dziecku przy klombie
nałóżcie koronę niewiniątka

posiedliście żelazo i kamień
nie zgubcie skrzydeł ochronnych

__________________________________
Ilustracja: maurice_denis_procession_under_the_trees
Iwy, 17-19 sierpnia 2012

16 lis 2016

Wisła jak ocean

Nieposkromiona rzeka
wśród nieposkromionych.
Nikomu niepoddana,
zasobna
w dorzecza.
Wielka nami,
którzy jesteśmy najbliżsi jej przeznaczeniu.

Ta, która wciąż zabiera
ale nie opuszcza.
Niezmiennie
łączy brzegi
przeciwległe.
Obcych wypiera
gdyż my tylko z nią od początku do końca.

Rzeki tej przekroczyć
ani obejść niepodobna.
Wpisana w świadectwo
naszej wspólnoty
tętnica
Nad nią bezczasowa mewa
krzykiem woła pamięć jak błękitny ocean.

_________________________
Ilustracja: Foto autora
Warszawa, 16 listopada 2016

7 lis 2016

Na deszcz

Ściszony listopad
w pachwinę wgłębił ostrze.
Obrócił klucz – tkwi w poprzek.

Nadgarstki zwichnął
dotkliwy promień.

Stóp dotknął pierwszy mróz.

Już na krzyżu skropliła się boleść,
rozlała w ciemnym dole,
falą nadciągnęło przeczucie
od zoranych pól,
wilgoć znad powiek –
w ciele płomień.

_________________________
Ilustracja: Foto autora
Iwy, 7 listopada 2016

2 maj 2016

Aż dostrzec dół

Napisany nie z błahego powodu –
z impulsu.

Wygłębia się z przodu,
dokąd już nóg prawie nie wystarcza.

Zapadlisko w pociemniałej prawdzie
czarnymi skrzydłami zasłania
krzemowe ziarna schodów.

A szepty wokół przysypują ścieżki
do wszędy pozostają nietknięte.

Obumiera w kwitnieniu biała pamięć
– obłok co z ust się unosi
i zawisa jak kiść ostatnia.

I patrzycie w sam środek,
bo nie was zaprasza.

Możecie teraz lżejszym krokiem
wyjść poza świadomość
tego skazańca obok.

_____________________________
Ilustracja: Abstract_P_Picasso
Iwy, 1 maja 2016

20 mar 2016

Wywyższenie

Na krańcu łąk polny mlecz
podnosi jasną głowę.

W locie godowym mrówka
uskrzydloną królową.

Unaoczniona dusza bieleje
czereśniową gałęzią.

Palcami nie zabija się ciem
opisujących północ.

Nad gniazdo wzbił się orzeł
wstępujący w niebo.

I nic nie znaczy ruch powiek,
że tylko człowiek,

I nic nie znaczy ruch języka,
że mową lepszy.

Jedno istnienie – jedna śmierć
a wszyscy pierwsi.

_____________________________
Ilustracja: Witkacy
Warszawa, 20 marca 2016

19 mar 2016

Odchodzą szybciej

Rozminęli się, ich światy wykluczyły
nieznaczące gesty [dotknięcie i pocałunek pusty]
przemijające chwile [jak zabliźnić śpiew drozda].

Wsłuchuję się, oddaliły się usta, wpatruję –
oddaliły oczy. Szybko wyprowadzają umarłych,
żywi tkwią na rozbiegniętych planetach latami.

I cóż z nimi, czy skóra ich świerzbi
odmiennych tak, że trudno uznać ich za znanych,
tak nieobecnych, jakby zasłużyli się śmierci?

Jesteście moimi zbiegami, jesteście
zaledwie strupem pośród myśli; szukam wina,
żeby je oczyścić, i ognia – żeby je wypalić.

_____________________________
Ilustracja: Caspar David Friedrich
Warszawa, 19 marca 2016

15 mar 2016

Skrycie

Ukryłem się – to za drzewem
to w cieniu
znikam.

Widzieliście mnie? na widowni tysięcznej
w najdoskonalszej odsłonie
tego wieku.

Szedłem w słońcu? ulicami przechodniów
o nierozpoznanych pragnieniach,
bar w Wiedniu, księgarnia Luksemburska.

Albo się rozproszyło w niebycie,
albo warzy jeszcze w miedzianym kotle,
smak tak i tak nieznany.

Szukam w dzikiej winorośli,
wspinam po murze – wynurzę głowę
z dojrzałym słowem.

_____________________________
Ilustracja: Goya
Warszawa, 15 marca 2016

22 lut 2016

Zemsta

„Chłopaków da się wyciągnąć z wojny (…),
ale wojny z chłopaków już nie.” ¹

Zgasłe twarze rozpłaszczają na szybie,
tam, za ciszą, terkocą drzewa,
kląska błoto, dymy podnoszą chmurę.

Kule, zwróćcie kule im pozbawionym kul
i palców na spustach, i nocy ognistych,
i padających mężczyzn na linii.

Stało się, wywleczono z nich błony,
dziewictwo poddano obróbce,
zakotwiczono stopy w rosomakach.

Opancerzone płuca wdychają śmierć,
jej zapach przypomina glinę
rozmiękłą po zimie.

Grzeją dłonie między udami,
bo chłód dociera do palców od skroni,
odsuniętych tropi głód w bladym słońcu.


______________________________
¹ Salman Rushdie, Ziemia pod jej stopami, s. 400, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2001

Ilustracja: Tove Jansson
Warszawa, 22 lutego 2016

6 lut 2016

Łoże

To nie łóżko – to więcej
niż błahy nocleg, podściółka pod ciało,
dołek pod głowę,

to intymne miejsce
nieustającej wygody, schowek na niespokojne ręce.

Tutaj przebywały nieskalane madonny
Eugenia Grandet, Eleonora z Tanga i matka z Kalkuty,
tutaj nie trudno o łyk mocnej wódki,
o nocne niebo i rzecz pogańską

[rozbieranie we wnętrzu chmury
kołyska na słońce]

A było najpierw różowe, z wonią tataraku
i bezsennymi nocami. Napełnione łzą
stawało się oceanem. Teraz wydoroślało,
jest bardziej piżmowe, ścielone liśćmi jesionu,
kot drzemie, mruczy litość nad samą sobą.

Wracam w każdej chwili, gdy ziemia drży
a sztorm pcha cudzoziemskie łodzie.

Samotność, phi, [bez Prokrusta]
wyłącznie na czas określony, w miejscu nabytym
i dobrze wymoszczonym.


_____________________________
Ilustracja: Giovanni Bellini
Warszawa, 6 lutego 2016

31 sty 2016

Przeniesienie

Pouczenie – patrz daleko przed siebie,
wysoko, ponad twoje słońca i księżyce,
głęboko, we wszystkie studnie i księgi.


Jego istota jest drogą życia bez śmierci,
kto nie wie – głuchnie, ślepnie i niemy
w piasku grzęźnie, kto wie – znajduje.

Jest we mnie, opowiem o tym – myślą
i słowem, wyzwala pragnienia i głód,
spokój nocą a dniom objawia moje ręce.

Uwalnia mój język - opisuję stan rzeczy
i zmienność stanów, układam poemat
o kobietach, mężczyznach i tygrysach.

Na moście też we mnie, liną i przęsłem,
na kawie w Tazza D’Oro, najlepszej –
mówią jedź tam, pojadę z Nim i napiszę
o przeistoczeniu, możliwym tak blisko.

_____________________________
Ilustracja: Leon_Wyczółkowski_wiosna
Warszawa, 31 stycznia 2016

2 sty 2016

Cierpienia młodego Ego Wertera

Zapowiedź nieznanego
wraz z nietoperzami o zmierzchu
w bezszelestnych zygzakach
rozsiewa niepokój, strach
zaczajony w jaśminowym obłoku,

z nikłego zapachu Lotty z Weimaru
pierwotny napór i mróz
stężały w konarach styczniowej osiki,
zaczadzenie tętnicy
w pół zaćmieniu umysłu.

W pociągu ścisk, odcisk sprzączki,
dotyk przelotnych ust, uścisk,
dokąd ten pociąg, skąd –
z mroku, z zapadłej wioski
w tunel wprost.

Ścisk, i nikt bliski.
Pozwólmy marzyć o dowolnej porze,
w beztroskim świcie i w dniu
nieprzeczutej klęski pod Waterloo
z zapachem sierści – wódz klął.

Ona wyjechała, peron wymieciony wiatrem
ze snów i westchnień,
ostudzenie, zimny tłum nie ocali,
tłum przypomina wodę
opływającą.

Teraz nietoperze opowiadają o samotności,
przecież niedościgłe odlatują w noc,
w okno puka księżyc
bladym lśnieniem
oddziela poetę od jego poezji.

_____________________________
Ilustracja: zakochany_goethe
Warszawa, 2 stycznia 2016