dedykuję Monice
dorosła córko - zawilce
i bzy zagrały peany
na skrzypce i na organy
a ja nic, milczę i milczę
a ja nic, myślę i myślę
czy już znalazłaś tonację
czy napisałaś dwa słowa
gotowa jestem godowa
bo gdy się rodzi pieśń twoja
jedwabnych powabnych zmysłów
potrzeba chwili namysłu
a ja nic, czekam i czekam
a ja nic, słucham i słucham
jak twoja zabrzmi modlitwa
jak się do Boga dostrajasz
jaki wybierasz makijaż
z prędkością wiązanki światła
rozniecasz umysł pod niebem
kwantami świecą anioły
a ja nic, nie wiem i nie wiem
a ja nic, zbieram i zbieram
wspomnienia w różne szuflady
żeby je posegregować
i zmienić w lepsze życzenia
będzie kolęda radosna
Irlandzka morska ballada
z niebem rozmowa soulowa
a ja nic, składam i składam
a ja nic, nucę i nucę
i jakimś przeczuciem zdalnym
pojmuję że ty na świecie
jesteś zjawiskiem specjalnym
__________________________________
Napisał: ojciec
Ilustracja: Van Gogh, fragment obrazu Domy w Auvers, 1890
Warszawa, 5 grudnia 2011
15 gru 2017
15 paź 2017
Od krańca do krańca
Celinie i Piotrowi
Zmókł step.
Milion ziół zapadło.
Pośród obcych kilku swoich.
Ktoś snuje opowieść o stanie dusz.
Czy dwie nogi wystarczą na przejście
rumowisk, zadeptanie mrowisk,
wytyczenie dróg
dalej na wschód?
Nie ma tam początku ani końca.
Schronienie jest zaledwie sklepieniem gwiazd.
Chłód może przerwać wyłącznie słońce,
jeśli tylko roztopi się grad.
Ciału pozwolono trwać
o każdej porze w dowolnym miejscu.
Zanadto aż powietrza
do szczęścia.
_____________________________
Ilustracja: Foto autora
Warszawa, 15 października 2017
Zmókł step.
Milion ziół zapadło.
Pośród obcych kilku swoich.
Ktoś snuje opowieść o stanie dusz.
Czy dwie nogi wystarczą na przejście
rumowisk, zadeptanie mrowisk,
wytyczenie dróg
dalej na wschód?
Nie ma tam początku ani końca.
Schronienie jest zaledwie sklepieniem gwiazd.
Chłód może przerwać wyłącznie słońce,
jeśli tylko roztopi się grad.
Ciału pozwolono trwać
o każdej porze w dowolnym miejscu.
Zanadto aż powietrza
do szczęścia.
_____________________________
Ilustracja: Foto autora
Warszawa, 15 października 2017
12 wrz 2017
Jesienne istnienie
Mój dom pachnie chlebem, bimbrem, grzybami
i ciałem a duch bezwonny nuci
scherzo trzeszczących schodów aż do ogrodu
i na brzeg chopinowskiej melancholii
w rybi plusk i kaczy śmiech.
Eh życie, nic nas nie goni, żeby przerwać ten raj.
Dach z deszczem w powódź gra
spraw niezałatwionych, one tam wysoko
odlatują wraz z żurawiami do Portugalii,
gdzie to jest? zobaczymy.
Krótkie są nasze odloty, jak każdy maj,
lecz jesień ma postać dojrzałą,
wyrósł chleb a wódką rozgrzany duch
ma posmak smorodinówki, wokół las trwa
i my jak rzeka do syta trwamy tego dnia.
__________________________
Ilustracja: Foto autora
Iwy, 12 września 2017Jesienne istnienie
i ciałem a duch bezwonny nuci
scherzo trzeszczących schodów aż do ogrodu
i na brzeg chopinowskiej melancholii
w rybi plusk i kaczy śmiech.
Eh życie, nic nas nie goni, żeby przerwać ten raj.
Dach z deszczem w powódź gra
spraw niezałatwionych, one tam wysoko
odlatują wraz z żurawiami do Portugalii,
gdzie to jest? zobaczymy.
Krótkie są nasze odloty, jak każdy maj,
lecz jesień ma postać dojrzałą,
wyrósł chleb a wódką rozgrzany duch
ma posmak smorodinówki, wokół las trwa
i my jak rzeka do syta trwamy tego dnia.
__________________________
Ilustracja: Foto autora
Iwy, 12 września 2017Jesienne istnienie
8 sie 2017
Romantycznie
„Widzę, oni nie widzą!”
Adam Mickiewicz, Romantyczność
Tylu was z mazowieckiego pola
wyrywa kamienie.
Tylu was potyka się o lemiesz
zasadzony w głowie.
A ilu z perzu układa bukiety
zerojedynkowe.
W nawach pochyla kręgosłup
dla bolesnej męki.
Tylu jeszcze z rzek równinnych
filtruje wodę.
Zagarnia resztki sosnowego lasu
na pożytek miast.
Obraża się na złośliwość świata
w klatkach na asfalcie.
Praktycznością przybija ręce
do kostek Rubika.
A kogo świerszcze potrącają
letnimi scherzami.
Sok renklody miód kładzie
na płochliwe serce.
Kto zwariowany zrywa uprzęże
z sokolego gniazda.
I z kim Afrodyta marzyć będzie
na samotnym rejsie.
Teraz jasno widzę jak należy
przeskoczyć prostotę.
Z Żelazowej Woli i Opinogóry
powymiatać kurz.
Będą swobodniej oddychać
wśród tandety mole.
A kometa na nowo rozbłyśnie
na progu wszechświata.
_____________________________
Ilustracja: Jan Stanisławski
Iwy, 8 sierpnia 2017
Adam Mickiewicz, Romantyczność
Tylu was z mazowieckiego pola
wyrywa kamienie.
Tylu was potyka się o lemiesz
zasadzony w głowie.
A ilu z perzu układa bukiety
zerojedynkowe.
W nawach pochyla kręgosłup
dla bolesnej męki.
Tylu jeszcze z rzek równinnych
filtruje wodę.
Zagarnia resztki sosnowego lasu
na pożytek miast.
Obraża się na złośliwość świata
w klatkach na asfalcie.
Praktycznością przybija ręce
do kostek Rubika.
A kogo świerszcze potrącają
letnimi scherzami.
Sok renklody miód kładzie
na płochliwe serce.
Kto zwariowany zrywa uprzęże
z sokolego gniazda.
I z kim Afrodyta marzyć będzie
na samotnym rejsie.
Teraz jasno widzę jak należy
przeskoczyć prostotę.
Z Żelazowej Woli i Opinogóry
powymiatać kurz.
Będą swobodniej oddychać
wśród tandety mole.
A kometa na nowo rozbłyśnie
na progu wszechświata.
_____________________________
Ilustracja: Jan Stanisławski
Iwy, 8 sierpnia 2017
10 lip 2017
Jest taki dom-nieśmiertelnik w Warszawie
Przy Krakowskim
o północy skrzypią schody,
wchodzą i wschodzą
umarli poeci.
Tacy piękni, tacy młodzi!
Wyszeptują wiersze,
stąd bliżej do nieba.
Pokutują w słowach
i rodzą poemat.
Mową nieskończoną!
W oknach świec zasłona
skrywa noc liryczną
Baśki, Krzyśka i Zbyszka
Janusza, a nawet i Ryśka.
Z Hybryd i z okopów!
Terminatorom Boga
wódka zda się na nic
w domu z mocą ducha,
z poezją bez granic.
Metafory im plączą języki!
A pod Świętą Anną
umiera z tęsknoty
serce czarnej madonny
i dziewczyny złotej.
Do tych w jasnym brzasku!
__________________________
Ilustracja: Foto Monika Trochimczuk
Iwy, 8-10 lipca 2017
o północy skrzypią schody,
wchodzą i wschodzą
umarli poeci.
Tacy piękni, tacy młodzi!
Wyszeptują wiersze,
stąd bliżej do nieba.
Pokutują w słowach
i rodzą poemat.
Mową nieskończoną!
W oknach świec zasłona
skrywa noc liryczną
Baśki, Krzyśka i Zbyszka
Janusza, a nawet i Ryśka.
Z Hybryd i z okopów!
Terminatorom Boga
wódka zda się na nic
w domu z mocą ducha,
z poezją bez granic.
Metafory im plączą języki!
A pod Świętą Anną
umiera z tęsknoty
serce czarnej madonny
i dziewczyny złotej.
Do tych w jasnym brzasku!
__________________________
Ilustracja: Foto Monika Trochimczuk
Iwy, 8-10 lipca 2017
13 maj 2017
Niebieski mężczyzna z modrą kobietą
I po cóż mi serce, którym nie napiszę,
mięsień okryty błękitem,
z niesłyszalnym rytmem
pod dźwiękoszczelną powłoką,
podskórny bulgot krwi i szmer neuronów.
Po cóż mi serce wytrącone muzie.
Na palcach obok przechodziła z wolna,
pomimo mojego wołania.
Posiniałymi palcami
stukałem testament.
Po cóż mi serce -
zostałbym opustoszałym osierdziem,
woreczkiem kilku myśli,
nieskromnych uczynków
zapisanych na najwyższym szczeblu.
Po cóż mi serce pełnokrwistej dzieweczki
którą prząśniczka wyrwała z kądzieli,
czy żebym z zawilcem cicho się weselił
czy szedł w jej dymie
w takt żałobnej pieśni.
Po cóż mi serce z modraszką na szczycie,
jej nie zobaczycie ani mego blasku,
krople czerwone spadają jak życie
gdy z wysokim niebem
stanąłem niebieski.
__________________________
Ilustracja: Blue-Cerulean-Warbler-song-bird-on-canvas-Modern
Iwy, 13 maja 2017
mięsień okryty błękitem,
z niesłyszalnym rytmem
pod dźwiękoszczelną powłoką,
podskórny bulgot krwi i szmer neuronów.
Po cóż mi serce wytrącone muzie.
Na palcach obok przechodziła z wolna,
pomimo mojego wołania.
Posiniałymi palcami
stukałem testament.
Po cóż mi serce -
zostałbym opustoszałym osierdziem,
woreczkiem kilku myśli,
nieskromnych uczynków
zapisanych na najwyższym szczeblu.
Po cóż mi serce pełnokrwistej dzieweczki
którą prząśniczka wyrwała z kądzieli,
czy żebym z zawilcem cicho się weselił
czy szedł w jej dymie
w takt żałobnej pieśni.
Po cóż mi serce z modraszką na szczycie,
jej nie zobaczycie ani mego blasku,
krople czerwone spadają jak życie
gdy z wysokim niebem
stanąłem niebieski.
__________________________
Ilustracja: Blue-Cerulean-Warbler-song-bird-on-canvas-Modern
Iwy, 13 maja 2017
12 mar 2017
Ani rozumu, ani serca
Rozleciały się umysły
po wybuchu atomowym.
Przeciągnęły liryki
za strefę demarkacyjną.
Kochanie, zrobię kawę
na twoje czytanie,
a sobie na godzinę penetracji
kontenera z osobami.
Szukam osoby tego czasu,
najmądrzejszej w całej sieć danych
i czulszej od kardiografu.
Dopiero przed chwilą w ciżbie,
w szeregach, w kolumnach,
dostrzegłem puste miejsce
bez potomka Hammurabiego.
Bez jednego na stu,
bez stu na resztę.
Gdzie jest filozof
albo poeta jak dzwon
a tu tylko śmiertelne ciało,
fajerwerk, a po nim nikły dym.
Być może nic więcej nie można dodać,
zaledwie powtórzyć, zaledwie skurczyć
co powiedziano do pół słowa.
Koniak do kawy.
__________________________
Ilustracja: Heraklit i Demokryt , Malarz flamandzki z kręgu Jordaensa
Warszawa, 12 marca 2017
po wybuchu atomowym.
Przeciągnęły liryki
za strefę demarkacyjną.
Kochanie, zrobię kawę
na twoje czytanie,
a sobie na godzinę penetracji
kontenera z osobami.
Szukam osoby tego czasu,
najmądrzejszej w całej sieć danych
i czulszej od kardiografu.
Dopiero przed chwilą w ciżbie,
w szeregach, w kolumnach,
dostrzegłem puste miejsce
bez potomka Hammurabiego.
Bez jednego na stu,
bez stu na resztę.
Gdzie jest filozof
albo poeta jak dzwon
a tu tylko śmiertelne ciało,
fajerwerk, a po nim nikły dym.
Być może nic więcej nie można dodać,
zaledwie powtórzyć, zaledwie skurczyć
co powiedziano do pół słowa.
Koniak do kawy.
__________________________
Ilustracja: Heraklit i Demokryt , Malarz flamandzki z kręgu Jordaensa
Warszawa, 12 marca 2017
26 lut 2017
Karnawał epikurejczyków
Wenecja się bawi na jawie
gdy oni pod maskami żyją w ukryciu,
żeby im ciężkiego ciosu nie zadała sława.
Zabawa jest lepsza bez wysiłku,
bez oddawania honorów znanym damom
i czcigodnym chamom.
Wokół dostojne wachlarze
i pióropusze, powłóczyste suknie,
spodnie o podwyższonym stanie, popiół.
Dużo popiołu na dnie
po wypitym winie i po grze
w chłopców i panienki.
Szparki masek wypełnione światłem
wypala się tam winorośl i chmiel,
jarzy podskórny węgiel.
Aż nadejdzie pijana noc
z podzwonnym snem,
że był karnawał.
__________________________
Ilustracja: Walter Heimig, Zajmująca opowieść
Warszawa, 26 lutego 2017
gdy oni pod maskami żyją w ukryciu,
żeby im ciężkiego ciosu nie zadała sława.
Zabawa jest lepsza bez wysiłku,
bez oddawania honorów znanym damom
i czcigodnym chamom.
Wokół dostojne wachlarze
i pióropusze, powłóczyste suknie,
spodnie o podwyższonym stanie, popiół.
Dużo popiołu na dnie
po wypitym winie i po grze
w chłopców i panienki.
Szparki masek wypełnione światłem
wypala się tam winorośl i chmiel,
jarzy podskórny węgiel.
Aż nadejdzie pijana noc
z podzwonnym snem,
że był karnawał.
__________________________
Ilustracja: Walter Heimig, Zajmująca opowieść
Warszawa, 26 lutego 2017
23 lut 2017
Śmierć pączka
Gdyby miał niepozorną postać
cały objęty ustami natychmiast
zniknąłby w otchłani.
Ale napuszony i wyrośnięty,
lukrem palce klei i nadzieniem
ukrytym mami.
Jego obecność-owalność bliska
i pobudzająca język miękkość
ma byt krótkotrwały.
Rozkosz podniebieniu zapewnia
odgryzanie kęsów zębami i ból
słodkich płatków róż.
Umieranie pączka dla rozkoszy
nie ma w sobie nic z tragedii,
jak unicestwianie żądzy.
__________________________
Ilustracja: Pablo Picasso, Sen
Warszawa, 23 lutego 2017
cały objęty ustami natychmiast
zniknąłby w otchłani.
Ale napuszony i wyrośnięty,
lukrem palce klei i nadzieniem
ukrytym mami.
Jego obecność-owalność bliska
i pobudzająca język miękkość
ma byt krótkotrwały.
Rozkosz podniebieniu zapewnia
odgryzanie kęsów zębami i ból
słodkich płatków róż.
Umieranie pączka dla rozkoszy
nie ma w sobie nic z tragedii,
jak unicestwianie żądzy.
__________________________
Ilustracja: Pablo Picasso, Sen
Warszawa, 23 lutego 2017
10 lut 2017
I my jesteśmy historią
Opowiadana dziś z wyłączeniem luk
w pamięci i dni świadomie zatartych.
Skrywana w sercu jak uważają poeci
a jednak zazwyczaj strzeże jej mózg.
I przepowiednie, głównie w zabawie
są światłem oddanym do żonglowania.
Jak przyszłość bez uchwytnego ciała
w chwili tej przestaje być niespełniona.
Więc cóż, nie warto po prostu konać,
gdy nie mają sensu wymyślone troski.
Bądźmy bardziej radośni i pijąc wino
wspominajmy, że było, a winnice są.
__________________________
Ilustracja: Max Barascudts - Na zdrowie
Warszawa, 10 lutego 2017
w pamięci i dni świadomie zatartych.
Skrywana w sercu jak uważają poeci
a jednak zazwyczaj strzeże jej mózg.
I przepowiednie, głównie w zabawie
są światłem oddanym do żonglowania.
Jak przyszłość bez uchwytnego ciała
w chwili tej przestaje być niespełniona.
Więc cóż, nie warto po prostu konać,
gdy nie mają sensu wymyślone troski.
Bądźmy bardziej radośni i pijąc wino
wspominajmy, że było, a winnice są.
__________________________
Ilustracja: Max Barascudts - Na zdrowie
Warszawa, 10 lutego 2017
9 lut 2017
Dora Maar niezastąpiona
Dedykuję Elżbiecie Musiał,
autorce poematu To jedno
Rękawiczki w czerwone róże i krwawą
kroplę zauważyłaś, bo on zauważył
pierwszy podniósł do oczu.
Teraz jest znacznie łatwiej cierpieć
za sztukę w ciele kobiety
niż mógłby ujawnić to samiec.
Jak to jest pokroić czyjeś życie,
odseparować nieobecne jądro i wyłożyć
na pierwszym planie? Czy warto
obnażać nieskromne
spomiędzy ud wyjmować pędzel,
żeby do ust włożyć słowo.
Zauważ, krwią nie namalujesz róż,
jedynie jesień zwiędłą
na brąz. Gaśnie kolor
zabrany nieobecnym istotom
świat jest zużyty
i kto na obrazie poczuje woń.
Bez zapachu nie ma kobiety
ani mężczyzny, choćby codziennie zabijał ją
i unieśmiertelniał.
Zadurzona w Dorze pisarka
przestaje być tajemnicą, wiemy o tym pospołu
ty współczesna i ja współczesny.
__________________________
Ilustracja: Picasso – Dora Maar z kotem i Dora Maar
Warszawa, 9 lutego 2017
autorce poematu To jedno
Rękawiczki w czerwone róże i krwawą
kroplę zauważyłaś, bo on zauważył
pierwszy podniósł do oczu.
Teraz jest znacznie łatwiej cierpieć
za sztukę w ciele kobiety
niż mógłby ujawnić to samiec.
Jak to jest pokroić czyjeś życie,
odseparować nieobecne jądro i wyłożyć
na pierwszym planie? Czy warto
obnażać nieskromne
spomiędzy ud wyjmować pędzel,
żeby do ust włożyć słowo.
Zauważ, krwią nie namalujesz róż,
jedynie jesień zwiędłą
na brąz. Gaśnie kolor
zabrany nieobecnym istotom
świat jest zużyty
i kto na obrazie poczuje woń.
Bez zapachu nie ma kobiety
ani mężczyzny, choćby codziennie zabijał ją
i unieśmiertelniał.
Zadurzona w Dorze pisarka
przestaje być tajemnicą, wiemy o tym pospołu
ty współczesna i ja współczesny.
__________________________
Ilustracja: Picasso – Dora Maar z kotem i Dora Maar
Warszawa, 9 lutego 2017
24 sty 2017
Uważanie
Kogo wybrać? Jeden rozchylony
płaski brzuch obnosi, drugi błyszczy
ornatem na obłych ramionach?
Jedna gałąź w słońcu zbliża liść do cienia,
druga w promień wpleciona cała drży z gorąca.
A mnie w połowie od pnia oddartego
widać, jak zmagam się z pragnieniem.
Zabliźnione pożegnałem miejsca,
od wyjałowionej ziemi oddalam a zbliżam
do życiodajnych wód jeszcze niepoznanych.
Codziennie lampart poszukuje ofiary,
mysz przeczekuje w labiryncie,
lecz kto lękliwy wejdzie na szczyt Matterhornu
będzie okrzyczany – bohaterem albo głupkiem
w odwagę odzianym albo całkiem nagim.
__________________________
Ilustracja: Foto autora
Warszawa, 24 stycznia 2017
płaski brzuch obnosi, drugi błyszczy
ornatem na obłych ramionach?
Jedna gałąź w słońcu zbliża liść do cienia,
druga w promień wpleciona cała drży z gorąca.
A mnie w połowie od pnia oddartego
widać, jak zmagam się z pragnieniem.
Zabliźnione pożegnałem miejsca,
od wyjałowionej ziemi oddalam a zbliżam
do życiodajnych wód jeszcze niepoznanych.
Codziennie lampart poszukuje ofiary,
mysz przeczekuje w labiryncie,
lecz kto lękliwy wejdzie na szczyt Matterhornu
będzie okrzyczany – bohaterem albo głupkiem
w odwagę odzianym albo całkiem nagim.
__________________________
Ilustracja: Foto autora
Warszawa, 24 stycznia 2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)