
zatrzymany w pół
drogi naprzeciw psa
oczy znieruchomiały
stoisz pod wrażeniem
kiedyś już pod pręgierz
popchnięto kozła
który przez pomyłkę
wydał się sam
teraz i ty nie drgniesz
wpatrzony w głąb
aż do dna schodzisz
miłość nie oskarża
od tamtąd aż do kiedyś
tam rozciąga się ten czas
zawisł pomiędzy wami
wyczekiwanie obsycha
nie żąda nie osądza
nie ułaskawia daje
od siebie tę pewność
że nie odejdzie
czeka na twój ruch
serca skrawek okaż
nie odwracaj wzroku
do nieba kiedy prosi