Na wieczną zarazę umarli kryją twarze
w cieniu. Podobni do szkieletów drzew
w późnym listopadzie. Nierozpoznani.
Połączyła ich zabawa z nokturnami
w sadzie. Urnami potrącają na toast.
W kostycznej pozie trzaskają gałęzie
niby nagie ciała na mrozie. Kult płótna
poodziewał żywych. Szedłbym do tańca,
lecz kulomby iskrzą między sukniami.
Nieodpornych na trucizny zbyt wielu.
Odosobnionych nawet Wenecja pstra
oddala na odległości dwóch ramion.
Pandemiczny bal uwodzi ku krawędzi,
memento mori i nic, żadnej fizis. Ócz
samych zdrowie pijemy w chusteczkę.
________________________
Ilustracja: maska wenecka z Pakamera (Internet)
Warszawa, 19-20 października 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz