„Polak ma prawo raz na sto lat zrobić
powstanie,
(…) ale ma też obowiązek żyć pozostałe
dziewięćdziesiąt dziewięć…”[1]
Doświadczenie sześćdziesięciotrzydniowej
wolności.
Przedziurawione ciała chłopaków na barykadach.
W kanałach daremne żale.
Rozstrzelana i powieszona na Woli Warszawa.
Heroiczny czyn uniósł się pyłem nad gruzami.
Żałobnym dymem zasnuł barkę z Bogiem na
Wiśle.
Tym, co zatrzymał czołgi na lewym brzegu.
I wzywał z Londynu ‒ Stańcie do próby!
Naszej Hiroszimy miało nie być na mapie.
Tak postanowił wróg na jawie i który się
czaił.
Siedziałem na ławce w parku. Za zieloną
ścianą wstało
[miasto.
Sprawiedliwi najpierw przemilczeli czyn
zanim postawili
[ołtarz.
Żeby zrozumieć, trzeba wstać z ławki w Parku
[Krasińskich i pójść
ulicą Freta na Starówkę. Spojrzeć na Królewski
Zamek.
[Nowy.
Podążyć wzrokiem za tramwajem na Pragę.
I miasto – jakim było ‒ zrekonstruować w
umyśle.
Albo przeżyć siedemdziesiąt pięć lat wciąż
zapalając
[znicze.
To bardzo blisko do wieku, w którym zdobywa
się prawo
do snów o potędze. Historii nikt nie rozliczy. Było.
Coraz dalej od Somosierry.
________________________
Ilustracja: Foto
autora
Iwy, 29-31 sierpnia
2020
[1]
Roman Bratny, Szczęśliwi torturowani, w: Opowieści współczesne !, s. 419,
Czytelnik, Warszawa 1976
Zwyczajnie chylę czoło...
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuń