Na
martwej ścianie zawiesiłem obraz z martwą naturą.
Chcę
żeby ożyła, wchodzę między ramy,
jestem po drugiej stronie jako światła promień,
sok
jabłka zwilżył język
między
wargami.
Czuję,
jak rani.
Teraz
powstają z martwych wszystkie rzeczy dokoła
pozostawione
na ostateczny sąd.
Poruszone
wiatrem gałęzie drzew
strącają
krople deszczu,
ptak
skrzydłem
trzepoce
pieśń.
Nieco
spopielałych ziół z granitowego moździerza
pochwycił
prąd śmiałych myśli,
że
wszystko stąd można jeszcze raz ‒
jak
zapach ziemi ‒ wyśnić.
Śmierci
się zwierzam
z
pragnienia.