18 sty 2021

Bellini-Paganini – pierwszy lepszy

 „Bellini jakby tknięty różdżką czarodziejską (…) nagle stał się bliski memu sercu. W dwa tygodnie potem przeczytałem w gazecie, że Italia straciła jednego z najsławniejszych swych synów.

Dziwna rzecz! W tym samym czasie (1835 rok – przyp. mój) oznajmiono też o śmierci Paganiniego. O tym zgonie nie wątpiłem ani przez chwilę, bo stary, wyblakły Paganini (53 lata – przyp. mój) wyglądał zawsze jak konający; lecz śmierć młodego, różowego Belliniego (34 lata – przyp. mój) wydawała mi się nieprawdopodobna. A jednak śmierć pierwszego była tylko omyłką dziennikarską. Paganini bawi czerstwy i zdrów w Genui, a Bellini leży w grobie w Paryżu.” [1]

 


Nie ma dnia, żeby nie spadł zielony liść.

Nie ma wolnej od tęsknoty chwili.

Ledwie się oko na twój widok rozchyli

a już powieka zatrzaskuje wieko.

 

Spoglądam na młodzieńczą twarz. Śmiertelne żyłki tężą

zbyt prędko.

Opierzony słowik łamie skrzydło z nagła

w różowym gardle belcanto uwięzło.

 

Czy mógłby jeszcze wzlecieć na strunie G

tkniętej smyczkiem niedokończonej jesieni?

I dokąd, skoro niebo zajęte jest boskimi?

 

W pobliżu wszystkich Pere-Lachaise, o które się otarli

w geście pożegnalnym, stąpają niewinni

czarodzieje z siwymi włosami

a w portyku panteonu cherubini zastygli.

 

________________________

Napisał: Grzegorz Trochimczuk

Ilustracja: Vincenzo Bellini wg Encyklopedii PWN, Nicolo Paganini wg Johanna Petera Lysera

Warszawa, 18 stycznia 2021



[1] Henryk Heine, Noce florenckie, w: Dzieła wybrane tom II, s. 488-489,  Państwowy Instytut Wydawniczy 1956, Warszawa Wydanie pierwsze