Pora niełaskawa dla piewców ziemi
i ducha, co raz to obłokiem
a raz burz potworem.
Za oknami pociągów widzą świat
w ucieczce,
z samolotów coraz mniejsze skrawki prawdy i pewności.
Gniew ich niesie w tłumie, szloch
nad rybą śnięta czuli,
i przechodzą prawie
niewidoczni pośród drzew samotnych.
Budzą, lecz kto z nimi
kanapkę od serca podzieli,
przechodzą na drugą stronę
ulicy a nikt kół nie wstrzyma,
kiedy wchodzą na Olimp spada
ciszy lawina i głucha
przepaść się przed nimi otwiera
a później zamyka.
Każdy wokół kocha, płodzi,
mozoli do zmierzchu,
tylko nie ci, co z Księżyca
spadli zaklęci w poemat.
Już dawno chorągwie nie łopocą,
ustał wiatr tęsknoty
do czynów lepszych i do
słów piękniejszych.
Twarze płaskie i niewidzące
oczy pozbawione blasku,
brzęczą monety, szeleszczą
banknoty, oni zawsze pierwsi.
Tylko nie poeci. Wciąż
przybywają znikąd i donikąd
niosą i w stos składają swój
los niepodzielny.
________________________
Iwy, 27 kwietnia 2023