4 gru 2014
…zakłębiło się chmurami nade mną
a było jak w sielance u wschodnich Słowian
nad Kaczawą lub Niemnem
nie pomnę
niczego poza spokojem
jestem przyzwoitym człowiekiem
zdrzemnąłem się
z ważką na czole
nasłuchiwałem szmeru trawy
łaskotało ją z wolna przepływające powietrze
pod przymkniętymi oczami
odczuwałem pejzaże
rozciągnięte wodnymi farbami po niebie
dotarłem z wizytą aż po kres mazowieckiego pola
spojrzałem poza nieosiągalne granice doznania
a tam tylko dzikie kaczątko taplało się w błękitach
trwało
wieczność jak widzę można przenikać
bez pośpiechu i bez rat z odsetkami za życie
i Bogu tam jest dobrze pomilczeć
gdy raptem światło ojczyzny wpadło za ścianę ciemną
z wysoka w przyziemność
i…
________________________
Ilustracja: Rembrandt_Krajobraz_z_miłosiernym_Samarytaninem
Iwy, 13 lipca 2011
1 sie 2014
dudni lato (hu-hu-humoreska)
basami przewala kraj
od skraju do skraju głucha fala
kipi słońce
groch
na miłość! na boską! Ciszej!
wy ludzie z uszami do kolan
językami spuchniętymi od kurw
co drugie słowo
na ludowo zgęstniały kraj
upał wypaca czoła
nieskażone myślą
znasz-li ten kraj? odarty
z garniturów garsonek rękawic - wolny
od pozorów
grzmiące muzy
niosą ludzie wypróżnieni z wrażliwości
księżyc im zwisa a drozd zbrzydł
nie dla nich jego głos
[śpij pod liściem do zimy ptaku niemy]
takim latem ja się ziszczę
pod senną gruszą
z zaklejonymi receptorami śniąc
o kraju bez Robaka
_________________________
Ilustracja: trąby_jerychońskie_Internet
Iwy, 6 lipca 2013
14 lip 2014
Aldona na Mount Evereście
Aldonie Borowicz,
w podziękowaniu za Cienie na rozwietrze(1)
Byłaś, widziałem z lotu ptaka(2),
i teraz w powidoku, tak w y s o k o!
Kobieta, sorry, że tak mówię, tworzy
przez rozbieranie, zadziwiające! do żywego,
do tkanki, z której już nie można zdjąć więcej.
Nie wynika z mężczyzny ani z kobiety
zamysł, aby głód wyrazić. Człowieczy.
Nie trwałaś w jedwabiu, który-by szeleścił,
skoro kamień(3) tłukłaś,
ani z gębą obitą, tam gdzie kelnerka(4)
podchodzi z kieliszkiem likieru.
Dziewięciopalczasty krzyż jak klejnot(5)
życie twoje i raju nie wołaj, żeby przeżyć w ciszy(6),
tam zastój taki. Tu są słowa,
te wolę i kopniaki.
Bądź pozdrowiona,
w Alpach poetów.
_________________________
1) Aldona Borowicz, Cienie na rozwietrze, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2014
2) tamże: Powidoki z lotu ptaka, s. 62
3) tamże: W cieniu dekalogu, s 67-68
4) tamże: ***, s. 58
5) Cyprian Norwid, Pisma wybrane. Listy, s. 158, z listu do Józefa Bohdana Zaleskiego z 6 stycznia 1851, PIW, Warszawa 1983
6) A. Borowicz, Cienie na rozwietrze, Nie pytaj o jutro, s. 60
Ilustracja: Civita di Bagnoregio
Iwy, 14 lipca 2014
w podziękowaniu za Cienie na rozwietrze(1)
Byłaś, widziałem z lotu ptaka(2),
i teraz w powidoku, tak w y s o k o!
Kobieta, sorry, że tak mówię, tworzy
przez rozbieranie, zadziwiające! do żywego,
do tkanki, z której już nie można zdjąć więcej.
Nie wynika z mężczyzny ani z kobiety
zamysł, aby głód wyrazić. Człowieczy.
Nie trwałaś w jedwabiu, który-by szeleścił,
skoro kamień(3) tłukłaś,
ani z gębą obitą, tam gdzie kelnerka(4)
podchodzi z kieliszkiem likieru.
Dziewięciopalczasty krzyż jak klejnot(5)
życie twoje i raju nie wołaj, żeby przeżyć w ciszy(6),
tam zastój taki. Tu są słowa,
te wolę i kopniaki.
Bądź pozdrowiona,
w Alpach poetów.
_________________________
1) Aldona Borowicz, Cienie na rozwietrze, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2014
2) tamże: Powidoki z lotu ptaka, s. 62
3) tamże: W cieniu dekalogu, s 67-68
4) tamże: ***, s. 58
5) Cyprian Norwid, Pisma wybrane. Listy, s. 158, z listu do Józefa Bohdana Zaleskiego z 6 stycznia 1851, PIW, Warszawa 1983
6) A. Borowicz, Cienie na rozwietrze, Nie pytaj o jutro, s. 60
Ilustracja: Civita di Bagnoregio
Iwy, 14 lipca 2014
9 lip 2014
Zbiór
„(…)świetny matematyk musi rozumować
w sposób ścisły i dokładny, ale te same cechy
[charakteryzują] wielkiego poetę.” ¹
Munro m u s i znać kanadyjski las,
niepoliczalny. Naznaczone pnie.
Ciężar siekiery w zziębniętej dłoni,
który w pokorę gnie. Przestępczą zgraję,
co dopina swego za plecami ². Narasta
zwojami nawet w przestrzeni zajętej przez kobiety.
One jak porosty wychylone z tundry
wabią. Niezliczonych gwiazd szeregi.
Księżyce uparte. Słońca niepodważalne
w ich męskiej istocie. Sofja³ w rozkwicie.
Zbieram borówki
w pozaziemskim kraterze. Jeden, jeden,
dwie.
_________________________
¹ Alce Munro, Zbyt wiele szczęścia, s. 365, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
² tamże, s.330 (Las)
³ Sofja Kowalewska, matematyczka, pisarka 1850-1891
Ilustracja: Borówki
Iwy, 9 lipca 2014
w sposób ścisły i dokładny, ale te same cechy
[charakteryzują] wielkiego poetę.” ¹
Munro m u s i znać kanadyjski las,
niepoliczalny. Naznaczone pnie.
Ciężar siekiery w zziębniętej dłoni,
który w pokorę gnie. Przestępczą zgraję,
co dopina swego za plecami ². Narasta
zwojami nawet w przestrzeni zajętej przez kobiety.
One jak porosty wychylone z tundry
wabią. Niezliczonych gwiazd szeregi.
Księżyce uparte. Słońca niepodważalne
w ich męskiej istocie. Sofja³ w rozkwicie.
Zbieram borówki
w pozaziemskim kraterze. Jeden, jeden,
dwie.
_________________________
¹ Alce Munro, Zbyt wiele szczęścia, s. 365, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
² tamże, s.330 (Las)
³ Sofja Kowalewska, matematyczka, pisarka 1850-1891
Ilustracja: Borówki
Iwy, 9 lipca 2014
3 lip 2014
Niedaleko, pod schodami
Poezja mieszka
u pludrów koczkodana,
na szczęce zgryźliwca,
w szpetnych, wąskich, zgiętych
i doczesnych.
Linia wiersza
r o z e ź l o n a rozchwiewa się, ścienia,
i ślepnie. Uzewnętrzniona
lecz nie do odczytania.
Kto, gdzie, kiedy ją począł,
odrywał słowa, sklepiał, deptał. Mył.
Dlaczego po brzegach
tak zmiękła.
Duchem ów szkielet wywleczony
z ciała, macicy pełnej.
Nogi odkażam w strumieniu światła,
nad źródłem krążę
pół-wielki pół-ubogi.
Porównuję śmierć
-------------- co dzwoni
-------------- urodzonym
ze słowem urosłym
-------------- z milczenia.
_________________________
Ilustracja: Albrecht Dürer - Study of hands and arms
Warszawa-Iwy, 1-3 lipca 2014
27 maj 2014
Poezja dnia wczorajszego ¹
Kikut wydźwignięty z chmury. Były deszcz
rosił byłą różę, były zapach, były skurcz
zatrzymywał serce, zapierał dech.
Szliśmy tamtą drogą pod niepokojącym wzgórzem
za tamtą rzeką. Byłe motyle
strząsały świetlisty pył.
Były chwile. A ty z byłą żoną teraz
sączysz limoniadę z byłych cytryn.
Bez ryzyka, że nad Świtezią się rozpłynie.
_________________________
¹ Witold Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, s. 86, Wydawnictwo Literacki, Kraków 1997
Ilustracja: Świtezianka
Iwy, 27 maja 2014
22 kwi 2014
Chłopcy pobili Meksykanów
Białymi pięściami, nieopodal plaży
z widokiem na bezmiar, bezkres, bezradność.
Ugięcie śniadych twarzy, namacalne wyrazy.
Razy, razy. Kostne tkanki w miękkich tkankach.
Czule. Śmielej. Czulej, skóra przy skórze.
Na dziewczętach wiatr oplatał sukienki.
Wzloty i wdzięki . Majaczy sen piękny. Udręki.
Męki, męki. Umysł wciśnięty w zapach różany.
Wędruje dłoń a nie dotyka. Próżnia somnambulika
łyka, łyka kicz. Ani kropli, ani nitki, nic.
Ulice zabijają pieszych, coraz mniej
przeciskających się ciał. Więcej blach, lakieru,
opon podnoszących asfalt do oczu. Cienie lgną
do powiek, do uszu kurz. A w chmurze wyznania,
westchnienia gęsto literowane na ekranach.
Oddajcie mi człowieka. Z tatuażem,
z krostą, nieogoloną gębą. Z ciężką piersią
podźwiganą ręką. Ściśniętą jak miąższ ust,
żebym zobaczył wypływ krwi. Strużkę żywego
oderwaną. Na język ofiarowaną o świcie.
_________________________
Ilustracja: Dziewczyna_z_dzbanem_Apoloniusz_Kędzierski
Iwy, 22 kwietnia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)