22 lut 2016

Zemsta

„Chłopaków da się wyciągnąć z wojny (…),
ale wojny z chłopaków już nie.” ¹

Zgasłe twarze rozpłaszczają na szybie,
tam, za ciszą, terkocą drzewa,
kląska błoto, dymy podnoszą chmurę.

Kule, zwróćcie kule im pozbawionym kul
i palców na spustach, i nocy ognistych,
i padających mężczyzn na linii.

Stało się, wywleczono z nich błony,
dziewictwo poddano obróbce,
zakotwiczono stopy w rosomakach.

Opancerzone płuca wdychają śmierć,
jej zapach przypomina glinę
rozmiękłą po zimie.

Grzeją dłonie między udami,
bo chłód dociera do palców od skroni,
odsuniętych tropi głód w bladym słońcu.


______________________________
¹ Salman Rushdie, Ziemia pod jej stopami, s. 400, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2001

Ilustracja: Tove Jansson
Warszawa, 22 lutego 2016

6 lut 2016

Łoże

To nie łóżko – to więcej
niż błahy nocleg, podściółka pod ciało,
dołek pod głowę,

to intymne miejsce
nieustającej wygody, schowek na niespokojne ręce.

Tutaj przebywały nieskalane madonny
Eugenia Grandet, Eleonora z Tanga i matka z Kalkuty,
tutaj nie trudno o łyk mocnej wódki,
o nocne niebo i rzecz pogańską

[rozbieranie we wnętrzu chmury
kołyska na słońce]

A było najpierw różowe, z wonią tataraku
i bezsennymi nocami. Napełnione łzą
stawało się oceanem. Teraz wydoroślało,
jest bardziej piżmowe, ścielone liśćmi jesionu,
kot drzemie, mruczy litość nad samą sobą.

Wracam w każdej chwili, gdy ziemia drży
a sztorm pcha cudzoziemskie łodzie.

Samotność, phi, [bez Prokrusta]
wyłącznie na czas określony, w miejscu nabytym
i dobrze wymoszczonym.


_____________________________
Ilustracja: Giovanni Bellini
Warszawa, 6 lutego 2016

31 sty 2016

Przeniesienie

Pouczenie – patrz daleko przed siebie,
wysoko, ponad twoje słońca i księżyce,
głęboko, we wszystkie studnie i księgi.


Jego istota jest drogą życia bez śmierci,
kto nie wie – głuchnie, ślepnie i niemy
w piasku grzęźnie, kto wie – znajduje.

Jest we mnie, opowiem o tym – myślą
i słowem, wyzwala pragnienia i głód,
spokój nocą a dniom objawia moje ręce.

Uwalnia mój język - opisuję stan rzeczy
i zmienność stanów, układam poemat
o kobietach, mężczyznach i tygrysach.

Na moście też we mnie, liną i przęsłem,
na kawie w Tazza D’Oro, najlepszej –
mówią jedź tam, pojadę z Nim i napiszę
o przeistoczeniu, możliwym tak blisko.

_____________________________
Ilustracja: Leon_Wyczółkowski_wiosna
Warszawa, 31 stycznia 2016

2 sty 2016

Cierpienia młodego Ego Wertera

Zapowiedź nieznanego
wraz z nietoperzami o zmierzchu
w bezszelestnych zygzakach
rozsiewa niepokój, strach
zaczajony w jaśminowym obłoku,

z nikłego zapachu Lotty z Weimaru
pierwotny napór i mróz
stężały w konarach styczniowej osiki,
zaczadzenie tętnicy
w pół zaćmieniu umysłu.

W pociągu ścisk, odcisk sprzączki,
dotyk przelotnych ust, uścisk,
dokąd ten pociąg, skąd –
z mroku, z zapadłej wioski
w tunel wprost.

Ścisk, i nikt bliski.
Pozwólmy marzyć o dowolnej porze,
w beztroskim świcie i w dniu
nieprzeczutej klęski pod Waterloo
z zapachem sierści – wódz klął.

Ona wyjechała, peron wymieciony wiatrem
ze snów i westchnień,
ostudzenie, zimny tłum nie ocali,
tłum przypomina wodę
opływającą.

Teraz nietoperze opowiadają o samotności,
przecież niedościgłe odlatują w noc,
w okno puka księżyc
bladym lśnieniem
oddziela poetę od jego poezji.

_____________________________
Ilustracja: zakochany_goethe
Warszawa, 2 stycznia 2016

10 lis 2015

Zakrywanie bioder

Powstał obmyty zaraz, okryty skrzętnie,
ściśle opasany, nauczony wzrokiem odgadywać
zamiary.

I ja powstałem pośród was,
skorych na sąd,
trzymających straż w nadgarstkach i wokół marzeń.

Józef obdarowany wstydliwością
rozmawiał z księżycem a suknia na nim
rosła.

Poznałem też owo schodzenie w gwar,
dojrzewanie do pewności czym jest forma
gotowa na wysiew.

Łuk napinał się a w ciało wkradł się zmierzch,
po kolei gasił stawy, ścięgna a skóra
traciła ciepło i blask.

Jeśli nawet pożądanie się nie wypala,
szary sweter przypomina
opamiętanie.

Czy teraz na widoku zatańczy,
objawi bez nitki
czysty niby nimb.

__________________________
Ilustracja: Bartolome_Esteban_Perez_Murillo_Jozef_i_zona_Polifara
Warszawa, 10 listopada 2015

25 sty 2015

‘Łódź, która do brzegu dobiega i tonie’ ¹

Wypływa nocą
za widnokrąg przezorności.

Lampa tylko obejmuje
biodra kołysze i w żar zmienia.

Niewidoma ćma
oczy zakleja przed świtem.

Jesteś na ciemnej drodze
nie pamiętasz początku,

nie szukasz końca
kiedy obraca cię krąg światła.

Odgłos ćmy
usypia.


_________________________
¹ Yves Bonnefoy, Poezje w tłum. Adama Wodnickiego, DRZEWO, LAMPA, s. 391, C&D Kraków 1996

Ilustracja: William Turner
Warszawa, 24 stycznia 2015

4 gru 2014

…zakłębiło się chmurami nade mną


a było jak w sielance u wschodnich Słowian
nad Kaczawą lub Niemnem
nie pomnę
niczego poza spokojem
jestem przyzwoitym człowiekiem

zdrzemnąłem się
z ważką na czole

nasłuchiwałem szmeru trawy
łaskotało ją z wolna przepływające powietrze
pod przymkniętymi oczami
odczuwałem pejzaże
rozciągnięte wodnymi farbami po niebie

dotarłem z wizytą aż po kres mazowieckiego pola
spojrzałem poza nieosiągalne granice doznania
a tam tylko dzikie kaczątko taplało się w błękitach
trwało

wieczność jak widzę można przenikać
bez pośpiechu i bez rat z odsetkami za życie
i Bogu tam jest dobrze pomilczeć

gdy raptem światło ojczyzny wpadło za ścianę ciemną
z wysoka w przyziemność
i…


________________________
Ilustracja: Rembrandt_Krajobraz_z_miłosiernym_Samarytaninem
Iwy, 13 lipca 2011